Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

wtorek, 29 października 2013

Balsam do rąk Pat&Rub, czyli wszystko ma swoje wady.

Kochani! 
Zostając przy firmie Pat&Rub opowiem Wam dziś, jakie jest moje zdanie na temat orzeźwiającego balsamu do rąk. Ta nazwa jest nieco na wyrost, bo gdybym powiedziała, że to zwykły krem do rąk, nie skłamałabym :)

Balsam/krem jest jednym z produktów edycji limitowanej z okazji 5. urodzin marki. Jak wszystkie kosmetyki Pat&Rub jest w 100% naturalny. Jest bogaty w olejki oraz wzbogacony o kwas hialuronowy.


Jakie są moje odczucia?
Jeśli chodzi o ergonomiczność opakowania, to zdania są  podzielone. 
Mówiąc o zaletach należy wymienić bardzo poręczną pompkę, która chroni krem przed dostaniem się powietrza i ułatwia nam wydostanie odpowiedniej ilości kosmetyku.
Buteleczka jest z boku przezroczysta dzięki czemu widzimy ile kosmetyku pozostało.


Jeśli chodzi o wady, to moim zdaniem opakowanie jest za duże. Ja krem do rąk noszę w torebce, a ten zajmuje więcej miejsca niż standardowa tubka.

W działaniu widzę niemal same pozytywy. Konsystencja jest kremowa, ale nie lepiąca. Produkt szybko się wchłania i pozostawia dłonie bardzo miękkie i delikatne. 


Jednak jest coś, co niestety trochę mnie odrzucało. Mianowicie zapach. Na opakowaniu widzimy ,,pomarańcze, grejpfruty, zioła". Nie wyczuwam nic z uprzednio wymienionych. Aromat zdominowany jest przez nachalną cytrynową nutę. Krem pachnie identycznie jak granulowana herbatka rozpuszczalna z Biedronki. Niestety zapach utrzymuje się bardzo długo. Gdy posmaruję dłonie wieczorem zdarza mi się czuć cytrynę rano!

No i znów kwestia najbardziej drażliwa jeśli chodzi o tę markę, za 100 ml BALSAMU zapłacimy 45 zł (teraz jest promocja 38,50). Dużo.

Mimo, to śmiem twierdzić, że to jeden z lepszych produktów do rąk, jakie używałam. Nie wiem jednak, czy za tę cenę skuszę się ponownie.

Pozdrawiam
Katiuszka <3

niedziela, 27 października 2013

Seriale, bo mamy godzinę gratis!

Kochani!
Przestawialiśmy dziś czas. Wstałam z tej radości o 7:30!
Jest 12.30, a ja zrobiłam już wszystko co miałam zaplanowane :)
Jak tak dalej pójdzie to chyba zacznę ćwiczyć, bo wolnego czasu będzie aż nadto!

Z racji tego, że jest niedziela więc na pewno nie spotkam się dziś z Chodakowską (mój cellulit mnie za to kocha :)) czas na nadrabianie seriali!

Kiedyś wstydem było śledzić odcinkowe sagi w telewizji (choć nie znam nikogo, kto nie wie kim byli Mili i Iwo :P ).

Obecnie seriale tworzone są na poziomie kinowym - zarówno pod względem fabuły, gry aktorskiej i budżetu. W rolach głównych widzimy takie gwiazdy ha Kevin Spacey, a za kamerą staje np. David Fincher.

Więc oglądamy i tracimy weekendy, by obejrzeć 6 odcinków pod rząd.

Taki wstęp :)

A czyje losy ja śledzę obecnie?

1. Czas honoru

Jeden z lepszych polskich seriali ostatnich lat. Opowiada losy czterech polskich oficerów w czasach II wojny światowej. Miłość, walka i życie codzienne przedstawione w naprawdę wciągający sposób. 
Do tego Maciej Zakościelny.
Niczego więcej nie chcę :)

2. Homeland

Jestem na końcówce I sezonu i nawet nie boli mnie, że zaraz skończy mi się pakiet danych w mobilnym Internecie.
Po 8 latach niewoli w Iraku zostaje odbity amerykański żołnierz. Władze robią z niego bohatera, ale jedna z agentek CIA (Claire Danes) widzi w nim ukrytego terrorystę. Czy ma rację? Polecam samemu znaleźć odpowiedź. Już dawno nic tak nie trzymało mnie w napięciu.



3.  Gra o tron

Nikomu chyba nie trzeba przedstawiać, prawda?
Nakręcona z ogromnym rozmachem historia kilku możnych rodzin, które walczą o władzę w siedmiu Królestwach.
Miłość, spektakularne sceny bitewne, kostiumy, scenografia, krew i łzy. 
Obecnie czekam na 4 sezon, który w HBO już wiosną. A teraz przypominam sobie poprzednie, by nic mi nie umknęło.

A wy jakie seriale polecacie?

Pozdrawiam
Katiuszka<3

sobota, 26 października 2013

Usta jak płatki róż, czyli o peelingu do ust Pat&Rub

Kochani!

Jakiś czas temu w moje ręce wpadł kosmetyk, z którym nie miałam nigdy wcześniej do czynienia.

Peeling do ust marki Pat&Rub, bo o nim mowa, wtargnął do mojej kosmetyczki z hukiem i zrobił tam małą rewolucję.

Do tej pory aby wygładzić usta masowałam je miękką szczoteczką do ust. Efekt był zadowalający, ale przyjemność żadna.

Odkąd poznałam się z tym małym cudem, ścieranie martwego naskórka z ust stało się jednym z moich ulubionych zabiegów kosmetycznych.

25 mililitrów produktu zamknięte jest w bardzo estetycznym słoiczku.


Już samo opakowanie sprawia, że lubimy ten produkt. Jednak najmilsze jest w środku :)

Peeling składa się w 100% z naturalnych składników -  jest kompozycją zdrowego cukru z brzozy oraz olejów i maseł roślinnych. 
Podobno cukier z brzozy (ksylitol) ma działanie przeciwpróchnicze, ale nie mogę się na ten temat wypowiedzieć :) Choć dziur na  pewno przez niego nie mam - jestem świeżo po przeglądzie u dentysty (trauma jak zawsze:/  ).

Jeśli chodzi o skład to producent wymienia:
Kompozycja:
 
ksylitol
olej migdałowy
masło mango
wyciąg z nawrotu lekarskiego
olejek z róży damasceńskiej



Wszystko brzmi pięknie, a jak jest w rzeczywistości?
Tak samo!

Peeling ma postać drobnego różowego cukru zanurzonego w lekkim olejku. Pięknie pachnie różą i tak samo smakuje (chwała temu kto wymyślił pączki z różanym nadzieniem!).


Jest bardzo delikatny. Nie drapie ust, ale dokładnie usuwa martwy naskórek. Usta są miękkie i wygładzone. Mam też wrażenie, że są bardziej różowe. Myślę jednak, że powodem jest po prostu regularny ich masaż, a nie piękny kolor peelingu :).
Zaletą jest też to, że po wykonaniu zabiegu produkt możemy zjeść! Bez wyrzutów sumienia, choć nie wiem ile ma kalorii :) Ale jest pyszny! 

Niestety, nic nie jest doskonałe....

Największą wadą produktu (może nawet jedyną) jest jego cena. W regularnej sprzedaży kosztuje 49 zł (!).
Pocieszam się, że w listopadzie mam imieniny więc może Sebastian przeczyta ten post :) hahaha

Pozdrawiam
Katiuszka<3

niedziela, 20 października 2013

Głos niedzielny cz. III

Kochani!
Zapraszam Was serdecznie na kolejną część mojej prywatnej playlisty.
W tym tygodniu bezapelacyjnie rządził ten kawałek!


Słuchałam tej piosenki pewnie z 1000 razy i jeszcze mi się nie znudziła. Jest tak energetyczna, że w biurze bujałam się na krześle cały tydzień :)

Kolejna nutka to arktyczne małpki :)


Na dziś to wszystko. Ale za to jakie perełki prawda? :)

Pozdrawiam!
Katiuszka <3

sobota, 19 października 2013

My Lovers - Błyszczyk Eveline z olejkiem arganowym

Kochani!
Olejek arganowy robi furor na rynku kosmetycznym. Widzimy go w składzie (bądź tylko na etykiecie :p ) szamponów, odżywek, balsamów i wielu innych.
Tym razem w moje ręce trafił błyszczyk z firmy Eveline, który w składzie posiada właśnie ten cudowny specyfik.




Według producenta błyszczyk ma wygładzać i nawilżać nasze usta oraz nadawać im niepowtarzalny blask.



Błyszczyk ma przyjemną kremową formułę, ale wbrew pozorom nie skleja ust i po nałożeniu sprawia wrażenie bardzo gładkiego i lekkiego.

Nakłada się przyjemnie, aplikator jest bardzo wygodny w użyciu. 
Kremowa konsystencja sprawia, że produkt nie spływa z ust, ale utrzymuje się na nich dość długo (jak na błyszczyk).

Kosmetyk ma bardzo przyjemny delikatny zapach.

Zgodnie z obietnicami usta po użyciu są bardzo miękkie i nawilżone. Mam wrażenie, że kosmetyk naprawdę ma działanie ochronne i odżywcze. Nawet gdy kolor ,,się zje" usta pozostają delikatne i gładkie.

Kolor też jest przyjemny, lekko transparentny, z nienachalnymi drobinkami. Nadaje delikatny blask nie zamieniając ust w brokatową bombkę. 



Moim zdaniem, to jeden z lepszych błyszczyków jaki używałam.

Pozdrawiam

Katiuszka <3

piątek, 18 października 2013

Ptasie radio, radijo, ijo, oo!

Kochani!

Ostatnio, będąc na spacerze na olsztyńskiej starówce, zaszliśmy z Sebastianem na wystawę, jakiej nigdy wcześniej nie oglądaliśmy.
W salach Spichlerza prezentowały się dumnie egzotyczne ptaki.
Przyznaję, że widok tylu ptasich piękności w jednym miejscu robił wrażenie. 
Stwierdziłam jednak, że ptaki nie są zwierzętami, które chciałabym trzymać w domu. Hałas jaki panował na wystawie był bowiem nie do zniesienia :)

Mimo to bardzo przyjemnie było odwiedzić wystawę. Zawsze to nowe doświadczenie :)

Na koniec kilka zdjęć kolorowych cudaczków.










Które z nich najbardziej się Wam podobają?
Bo mi chyba te ,,wgapiające się" :)

Pozdrawiam
Katiuszka<3

niedziela, 13 października 2013

Pachnąco, czyli o pierwszej przygodzie z kominkiem

Kochani!
Nigdy nie byłam miłośniczką zapachów, a dokładniej zapachów mocnych i długotrwałych. Lubię przyjemne aromaty, ale gdy utrzymują się zbyt długo, zwyczajnie mnie drażnią.

Dlatego też nie rozumiałam fascynacji dziewczyn świeczkami, woskami i perfumami.

Jednak skuszona ślicznymi zdjęciami kominków, płomyczków i kolorowych wosków stwierdziłam, że muszę spróbować, by wyrobić sobie opinię.

Idąc po kosztach kominek ukradłam siostrze, a wosk Agacie z bloga OdetteSwan :)

W końcu gdyby cały ten rytuał mi się nie spodobał, to zmarnowałabym parę groszy :)




Jakie są moje odczucia o zapachowym wieczorze?

Całkiem pozytywne. Zapach nie jest bardzo intensywny, nie rozbolała mnie od niego głowa. Przypomina jakby leśne owoce i jeśli nie pali się go zbyt długo nie jest duszący i drażniący.

Palący się kominek daje miły romantyczny nastrój i wygląda pięknie na komodzie!

Myślę, że mogę stać się może nie wielbicielką, ale może amatorką wosków i pachnących świeczek :) Zobaczymy! Ale kominek- słonika sobie zatrzymam!

Pozdrawiam!
Katiuszka <3

sobota, 12 października 2013

Pod kreską - porównanie różnych typów eyelinerów.

Kochani!
Dziś kolejny post kosmetyczny.
Od jakiegoś czasu nie wyobrażam sobie makijażu bez kreski wykonanej eyelinerem. 
Zagęszcza optycznie rzęsy i podkreśla spojrzenie - genialny wynalazek ludzkości !

W dzisiejszym poście porównam trzy najpopularniejsze typy eyelinerów - w kałamarzyku, w żelu oraz w pisaku.

Na pierwszy ogień idzie kałamarzyk z Wibo.


To właśnie ten produkt był moim pierwszym w życiu eyelinerem. Byłam zupełnym laikiem jeśli chodzi o malowanie kresek. Jednak Wibo pozwolił mi nabrać wprawy.

Ma lekko wodnistą konsystencję, ale nie kapie z pędzelka. Sam pędzelek jest cienki i wygodny w użyciu. Można nim namalować kreski wszelkiej grubości, świetnie sprawdzi się też przy tworzeniu tzw. jaskółek.
Jest świetnie napigmentowany (ale jego niebieska wersja już nie) - czerń jest mocna i kryjąca.
Eyeliner jest bardzo trwały, choć jeśli nałożymy go od samego wewnętrznego kącika może spłynąć do oka (nie piecze).



Eyeliner kosztuje około 6 zł w Rossmannie. Jest więc idealny do nabierania wprawy. Możemy nim rysować 100 kresek dziennie, a gdy się skończy łatwo kupić nowy :)

Kolejnym moim nabytkiem był eyeliner w pisaku BombShell


Eyeliner ma postać pisaka (podobnego do tego ze szkoły). Końcówka jest dość cienka i wygodna w użyciu.
Jednak w odróżnieniu od pędzelka Wibo nie da rady narysować nim bardzo cienkiej kreski. Czerń też nie jest tak głęboka i intensywna - czasem wymaga namalowania dwóch kresek jedna na drugiej, by wyglądać naprawdę dobrze.


Ma skłonność do rozmazywania po kilku godzinach - szczególnie w zewnętrznym kąciku.
Cena też nie jest zachęcająca - produkt kosztuje około 50 zł.

Ostatnim produktem jest eyeliner w żelu firmy 
Maybelline, Eye Studio, Lasting Drama Gel Liner


Ma postać gęstego żelu zamkniętego w estetycznym szklanym słoiczku. Do nakładania go służy pędzelek dołączony do zestawu. 
Produkt mimo, że jest zbity łatwo się nakłada i rozprowadza na powiece. Kształt pędzelka pozwala nawet niewprawionym rękom narysować idealną jaskółkę. Jednak trudno manewruje się nim w wewnętrznym kąciku - jest po prostu zbyt gruby. 


czerń jest bardzo mocna i by osiągnąć świetny efekt wystarczy jedno pociągnięcie.
Eyeliner nie spływa i bardzo długo utrzymuje się na powiece.
Kosztuje około 27 zł.

Tak wyglądają kreski namalowane odpowiednio od góry Wibo, Bombshell i Maybelline


Jaka jest moja opinia?
Jeśli jesteśmy początkujące lub nie lubimy wydawać dużo pieniędzy na kosmetyki, to zdecydowanie polecam Wibo. Jakością nie różni się od pozostałych, a można nim wyczarować każdą kreskę jaka nam się zamarzy!

Pozdrawiam
Katiuszka <3


niedziela, 6 października 2013

Głos niedzielny cz. II

Kochani!
Przyszedł czas na kolejny Głoś niedzielny!

Nr 1



Anita Lipnicka nigdy mnie jeszcze nie zawiodła. Jestem w jej muzycznej stronie zakochana od podstawówki.
Jeśli nadal będzie szła w tym kierunku, to moja miłość nigdy nie wygaśnie

Nr 2


Znów stwierdzam, że radio UWM.FM jest niezastąpione. Ayo wbiła mi się w głowę na długie dni. 

Nr 3

Doskonale zdaję sobie sprawę, że dziewczyna budzi ostatnio sporo kontrowersji. 
Nigdy nie oceniałam artysty na podstawie artykułów na Pudelku. A ta piosenka jest dowodem na to, że Miley nie tylko macha tyłkiem, ale ma też mocny głos.


Pozdrawiam
Katiuszka <3

sobota, 5 października 2013

Spotkanie z partnerem You Tube - Agora S.A

Kochani!
W piątek 4 października miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu zorganizowanym z moim jutubowym partnerem Agora S.A. 
Spotkanie odbyło się w siedzibie Agory.
Dzięki mojemu partnerowi mogłam przeżyć naprawdę cudowny dzień!
Przede wszystkim poznałam wiele dziewczyn z kanałów, które oglądam na co dzień!
Uczestniczyłam w szkoleniu na temat efektywnego prowadzenia kanału, sposobów nagrywania i montażu, a także odwiedziłam profesjonalne studio nagrań.
Cudowne przeżycia w doborowym towarzystwie!
Niedługo na kanale pojawi się krótki vlog z tego dnia. 
A teraz małe pamiątkowe zdjęcie :)







Pozdrawiam serdecznie! 
Katiuszka <3

środa, 2 października 2013

Zakręcona, zaplątana - inspiracje fryzurowe

Kochani!
Wiecie, że jestem wielką miłosniczką wszelkiego rodzaju splotów, koczków i luźnych upięć.

Często prezentuje pomysły na fryzurę na swoim kanale (choć już jakiś czas nie było, ale to się zmieni :) ).
Dziś prezentuję Wam mix fryzur, które gościły lub zagoszczą dopiero na mojej skromnej głowie.

Szczególnie upodobałam sobie warkocz-koronę - podobny do tego, który nosi na zdjęciu jedna z sióstr Olsen.






 źródło: Internet

A Wam, która propozycja najbardziej się spodobała?

Pozdrawiam!
Katiuszka <3