Kochani!
Zima to trudny okres dla kierowców i kaczek w parku. My, szarzy obywatele, również cierpimy! I to bynajmniej dlatego, że zimno na przystanku, a autobus się spóźnia.
Podczas minusowych temperatur (w Olsztynie termometr wskazuje właśnie -18 stopni Celcjusza!) cierpi nasze ciało i to dosłownie!
W tym poście wymieniłam (pół żartem pół serio) powody, przez które nie lubię zimy. Tylko, że tak na poważnie, to wcale nie jest mi do śmiechu. A już na pewno nie mojej skórze i włosom.
Zima to dla nich szkoła przetrwania. Jakie są moje problemy i jak z nimi walczę? O tym niżej :)
Skóra i jej zmagania z zimą
Suche powietrze i gorące kaloryfery
To jeden z powodów przez, które zimą moja skóra jest sucha jak wiór, łuszczy się i swędzi. Aby temu zapobiec używam przede wszystkim maseł do ciała, ponieważ mają bogatszą i bardziej natłuszczającą formułę. Staram się wmasowywać je w ciało dwa razy dziennie. Walczę również ,,od zewnątrz". Powiesiłam na kaloryferach pojemniki na wodę, dzięki którym powietrze w mieszkaniu jest bardziej wilgotne.
Pokusa gorących pryszniców
Zima to czas, w którym bardziej niż zwykle kusi nas baardzo gorący prysznic. Gdy zmarznę na przystanku jedyne o czym myślę, to to, że po przyjściu do domu wskoczę pod strumień gorącej wody. I mówiąc gorącej mam na myśli niemal ukrop (serio, Sebastian kiedyś się poparzył wchodząc pod prysznic po mnie i nie zauważając, że gałka jest przekręcona ,,ku czerwieni" :P - kocham gorącą wodę ). Niestety, to zabójstwo dla mojej suchej skóry. Gorąca woda dodatkowo ją wysusza.
Jedyną radą jest oparcie się pokusie przekręcenia kurka z czerwoną obwódką do końca. Staram się kąpać w wodzie o temperaturze niższej niż 50 stopni :) i zawsze pamiętam o nawilżaniu!
Ciągła zmiana temperatur
Gdy na zewnątrz jest jak na Alasce, a w pomieszczeniach panuje przyjemne ciepło moja skóra szaleje! Szczególnie na twarzy. Mam cerę naczynkową, a takie zmiany nie są dla niej dobre. Jest wiecznie zaczerwieniona i podrażniona.
Jak sobie z tym radzę?
Staram się nie wychodzić na zewnątrz gdy na dworze jest mróz taki jak dziś. Czasem się jednak nie da. Stawiam wtedy na tłusty ochronny krem, a także cięższy podkład, który jest dodatkową warstwą ochronną.
Wiatr i silny mróz
Niszczą wszystko, ale najbardziej dają się we znaki moim ustom. Nie rozstaję się z pomadką ochronną - moją ulubioną jest ta z Nivea. Ale czasem to nie wystarcza. Wtedy sięgam po tę maseczkę:
Jest niezawodna i pyszna :)
A Wy jak radzicie sobie gdy Polska zamienia się w Syberię? :)
Pozdrawiam
Katiuszka<3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz